Polacy, najbardziej zapracowany naród w UE, zasługują na wynagrodzenie za ponadstandardowy czas pracy. Umożliwienie otrzymania wynagrodzenia za pracę szóstego dnia w tygodniu to zmiana, na której najbardziej skorzystają pracownicy.

 

Aby tak się stało, wystarczy skrócić w tym obszarze okres rozliczeniowy z 12 do maksymalnie 4 miesięcy – twierdzą eksperci Work Service.

 

Wiele kontrowersji wywołał projekt grupy posłów Platformy Obywatelskiej, którzy chcą zmian w Kodeksie Pracy. Do tej pory jedyną formą gratyfikacji za dodatkowy, szósty dzień pracy było otrzymanie dnia wolnego do końca okresu rozliczeniowego. Wyjątkiem były tylko niedziele i święta, za które pracownik mógł otrzymać wynagrodzenie.

Posłowie chcą ujednolicić przepisy, tak by za każdy ponadstandardowy dzień pracy, podwładny mógł otrzymać ekwiwalent w formie pieniężnej. Twierdzą, że będzie to korzyść zarówno dla pracodawcy, gdyż uelastyczni to przepisy, jak i pracownika, który będzie mógł zdobyć dodatkowe środki.

Zdaniem opozycji i części związków zawodowych nowe przepisy mogą prowadzić do nadużyć. Przeciwnicy zmian obawiają się, że w rejonach, w których jest wysokie bezrobocie pracownicy będą zmuszani do pracy przez 6 dni w tygodniu. Dłuższy tydzień pracy to mniej odpoczynku i spadek efektywności. Swoje zastrzeżenia zgłosiła również Państwowa Inspekcja Pracy.

Według Work Service porządkowanie i ujednolicanie przepisów jest pozytywnym zjawiskiem. Trzeba docenić starania ustawodawcy, by zapewnić pracownikom uczciwe wynagrodzenia w zamian za dodatkową pracę.

Obecny system odbierania dni wolnych jest niedoskonały i w praktyce powoduje negatywne konsekwencje dla pracodawcy i podwładnego. Jest to szczególnie dotkliwe dla mniejszych firm, w których bardzo trudno zastąpić pracownika, gdy ten na przykład zachorował. Reszta załogi musi wykonać jego obowiązki i w praktyce pracownicy zostają po godzinach lub pracują w dzień wolny, który trzeba później odebrać. To sytuacja problematyczna dla obu stron.

Uważam, że taka zmiana byłaby korzystna dla rynku pracy oraz uczciwa wobec pracowników, o ile zostanie doprecyzowana. Zmianie powinna ulec długość okresu rozliczeniowego. Przy obecnym systemie pracownik czeka na rekompensatę nawet 12 miesięcy, a nie powinien on przekraczać czterech miesięcy.

Uporządkowanie tych kwestii zapewni pracownikowi poczucie stabilizacji i realności wynagrodzenia. Pozwoli też uniknąć koncentracji wydawania dni wolnych w okresach tzw. przestojów – mówi Tomasz Hanczarek, prezes Zarządu Work Service SA.

Kolejną istotną kwestią jest również wypłata ekwiwalentu pieniężnego w momencie rozwiązywania umowy o pracę. Obecnie często dzieje się tak, że pracownik nie ma nawet możliwości odebrania ekwiwalentu finansowego i kierowany jest na urlop. W efekcie pracuje więcej godzin niż przewiduje umowa, nie otrzymując dodatkowego wynagrodzenia.

Dodatkowa rekompensata w przypadku tak długiego okresu rozliczeniowego (nie skróconego do 4 miesięcy) będzie oznaczać praktycznie brak otrzymania wynagrodzenia za nadgodziny w postaci innej niż urlop – dodaje Tomasz Hanczarek.

Jak wynika z treści projektu ustawy, główna zasada zapewnienia prawa do odpoczynku, nie zostanie zmieniona. Proponowane rozwiązanie ma być tylko wyjątkiem od generalne zachowywanej zasady rekompensaty w postaci dni wolnych i umożliwienia regeneracji sił pracownika. Co jest bardzo istotne z punktu widzenia ochrony praw pracownika i powinno – przy odpowiedniej konstrukcji przepisów – uchronić go przed nadużyciami.

Przedstawiona przez posłów propozycja to dopiero początek dyskusji nad zmianami w Kodeksie Pracy. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu planowane jest pierwsze czytanie projektu. W dyskusji warto jednak maksymalnie doprecyzować proponowane zapisy i wziąć pod uwagę krytyczne głosy, aby nie spowodować niepotrzebnych komplikacji.

***

Work Service