Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego jedni mają wokół siebie co najmniej kilku przyjaciół i grono znajomych, ludzi którzy pomagają sobie, gdy trzeba i wspierają się nawzajem a inni żyją w izolacji lub samotnie? Takie pytanie zadaję sobie, gdy rozmawiam z naszymi klientami.


 
 
 
 
 

Co takiego sprawia, że jedni w momencie utraty pracy mają już gotowe pomysły do kogo, z kilkudziesięciu nawet znajomych osób zadzwonić a inni ze smutkiem konstatują, że nie mają wystarczająco dobrych kontaktów, a po sprawdzeniu swojej książki adresowej znajdują zaledwie 3-7 osób, do których mogliby się odezwać?

Jest kilka powodów, które sprawiają, że wykorzystywanie i rozwijanie kontaktów biznesowych i prywatnych, zwłaszcza przez osoby dojrzałe, jest takim kłopotem.

1.     

Ograniczenie relacji społecznych do wąskiego grona specjalistów z kręgu zawodowego.

Zdarza się nie tak rzadko, że księgowa zna tylko księgowych, dyrektor finansowy bywa na spotkaniach dla  dyrektorów finansowych a manager personalny odwiedza konferencje i seminaria widując głownie swoich kolegów i koleżanki po fachu. Świetne, z punktu widzenia wymiany doświadczeń i ekspertyzy jeśli na tych spotkaniach jest ku temu okazja i chęć.

Ograniczające, bo działając w branży dłużej niż 10 lat coraz mniej może nas zaskoczyć. Wiele projektów, wyzwań zawodowych, rozwiązań zaczyna się powtarzać, dynamika zmian w firmach to jednak amplituda i prędzej czy później trzeba wrócić do  opcji, które już kiedyś ćwiczyliśmy. Co to oznacza? Dłuższe pozostawania w kręgu jednej specjalizacji na poziomie kontaktów biznesowych raczej ogranicza albo nawet nudzi. A znudzony manager to mało atrakcyjny kandydat, nawet jeśli z imponującym doświadczeniem.

Znam klientów, którzy swój krąg znajomych ograniczyli tylko do kolegów w pracy. Znam takich, którzy ze względu na brak czasu, wiele projektów i odpowiedzialne zadania skupili się tylko na kilku kontaktach z ludźmi z branży. Korzystają z nich sporadycznie – przy weryfikowaniu dostawców na rynku, czy sprawdzaniu najlepszych rozwiązań w projektach, które realizują.

Można by powiedzieć, że to wystarczy, po co więcej? I byłaby to prawda, gdyby mieli gwarancje zatrudnienia do emerytury. Na etapie poszukiwania pracy i uruchamiania konkretnych działań, tych kilka kontaktów zawodowych to dobry początek, ale to za mało, by skutecznie dotrzeć do ciekawych projektów w nowej firmie, nowej branży lub nowej roli.

2.     

Szkodliwe uproszczenie w sposobie wdrażania work-life balance w swoim życiu

Zmieniają się pokolenia ludzi w firmach i potrzeby pracowników. Pokolenie X ów, które w połowie lat 90-tych agresywnie wkroczyło do biznesu jest teraz w połowie swego życiaokoło 40stki lub 50-tki.Wartości, którymi żyli w pierwszych latach swojej kariery przestały już być dla nich tak istotne. Jedni szybciej inni później zaczęli dostrzegać wagę work-life balance i wdrażać w życie często błędnie pojmowaną ideę aby jak najszybciej w swoim mniemaniu zrównoważyć oba obszary. Najprostszym intuicyjnym rozwiązaniem jest maksymalne rozdzielenie pracy zawodowej i życia prywatnego, przejawiające się m in. poprzez

  • ograniczenie czasu spędzanego w pracy do wymaganego minimum
  • nie odbieranie służbowych telefonów po godzinach pracy (lub wyłączanie służbowej komórki po wyjściu z firmy)
  • odmowa udziału w firmowych spotkaniach odbywających się w dni wolne od pracy lub po jej godzinach.

Konsekwencją często bywa tak wyraźne odseparowanie kontaktów biznesowych od prywatnych, że tworzy się nowy niepisany kodeks, który taka osoba w myśl dobrze pojętego własnego interesu realizuje poprzez::

  • nie informowanie najbliższych o czymkolwiek, co ma związek z pracą zawodową dzięki czemu często nie wiedzą oni nic o tym, czym taka osoba się zajmuje i gdzie pracuje.
  • programowe ucinanie rozmów z rodziną i najbliższymi znajomymi na tematy zawodowe, jeśli tylko się pojawią.
  • unikanie sytuacji, w których te dwa światy mogłyby się spotkać np., na spotkaniach integracyjnych, wspólnych wyjściach do teatru, klubu, wyjazdach na narty.

Na etapie poszukiwania pracy konsekwencją jest programowa niechęć a potem poważna trudność z zaangażowaniem kontaktów osobistych, czego wynikiem bywa generalny i w sumie uzasadniony opór wobec networkingu bo oznacza złamanie wewnętrznych zasad, chroniących ważne wartości osobiste. Efektowne w kinematografii a mniej spektakularne w życiu zwlekanie lub nie informowanie wcale rodziny i przyjaciół o zmianach w życiu zawodowym wywołuje ogromne obciążenie psychiczne i konieczność uruchamiania skomplikowanych logistycznie i komunikacyjnie strategii.

3.     

Nie korzystanie z naturalnych i spójnych z rolą zawodową czy wiekiem sposobów rozwijania relacji z ludźmi.

Poznawanie nowych ludzi, budowanie nowych relacji czy nawet przyjaźni przez ludzi dojrzałych jest dla wielu bardzo trudne. Etap życia związany z wchodzeniem w nowe relacje często mają raczej za sobą, są ustabilizowani, mają uporządkowane życie zawodowe, intensywnie zaplanowany harmonogram aktywności rodzinnych i sprawdzone grono znajomych.

Już wiedzą z kim i jak chcą spędzać czas, gdzie najlepiej pojechać na wakacje. Są dojrzali wiec częściej niż wcześniej dają sobie prawo do stawiania granic, wyrażania poglądów. Są także bardziej wymagający w dobieraniu nowych znajomych. Utrata pracy na takim momencie życia jest dla wielu paraliżująca. Milcząca niezgoda na to, by do szukania nowej pracy zaangażować własne kontakty prywatne, uruchamiać przez to nowe znajomości bywa ogromna.

Dlaczego zatem jedni mają szerokie grono znajomych a inni nie? Nie pytam tu o tzw.  mistrzów networkingu, ludzi, którzy są znani i lubiani. Takich, którzy słyną z tego, że są otwarci, towarzyscy a przy tym bezinteresowni.

Takich, którzy mają na Linked-in nawet ponad 500 realnych i zobowiązujących kontaktów. Pytam o tzw normalnych, przeciętnych ludzi. Różnica jest taka, że ci pierwsi mają znajomych, którzy dobrze znają się między sobą, ci drudzy pielęgnują pojedyncze, często bardzo bliskie ale niezależne od siebie relacje.

Jak to zrobić, aby poszerzyć grono znajomych?

Zamiast spotykać się z nimi indywidualnie można przedstawiać ich sobie nawzajem. Można organizować spotkania, na których każdy z naszych dobrych znajomych zaprasza kogoś spoza kręgu. Nie mam na myśli tu wielkich imprez na kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. Chodzi o kameralne spotkanie, do którego dołączy jedna nowa osoba niezobowiązujące wyjście na kawę, lunch czy do kina. Spotykając się od czasu do czasu nawet w małej grupie znajomych fundujemy sobie sporą różnicę w jakości i atrakcyjności tych spotkań. Grono 4-10 znajomych, którzy regularnie widują się i są dla siebie ciekawym źródłem wymiany informacji, zainteresowań, poglądów i nowych kontaktów to już poważny kapitał relacji, które można rozwijać i poszerzać.

Obserwuję, jak świetnie to działa w grupach dyskusyjnych, które organizujemy dla naszych klientów programów coachingu kariery. Koordynowane przez naszych konsultantów spotkania JSWT (Job Search WorkTeam) są często kontynuowane długo po znalezieniu nowej pracy, zupełnie prywatnie, w gronie ludzi, którzy odkryli ile wartości i inspiracji niesie relacja z ludźmi z różnych branż, stanowisk ale wspólnym doświadczeniem, które ich łączy i wzmacnia.

Kasia Pieciul

Consulting Director i Partner Lee Hecht Harrison DBM Polska, Szefowa zespołu konsultantów